Starałem się sam walczyć z nałogiem...jednak bezskutecznie. Praca, przyjaciele, wolny czas, pasja..wszystko to zaczęło się chwiać. Przeciekać przez palce jak woda. I w końcu decyzja. Czas z tym walczyć ale nie samemu. Próby odrzucenia "tego przyjaciela" zawsze kończą się niepowodzeniem. Przyjechałem do ośrodka. Bardzo sceptycznie nastawiony. Bo jak to będzie? Cztery tygodnie w obcym miejscu, z obcymi ludźmi... "bez przyjaciela"...I w pierwszym dniu przeżyłem szok! Takiej milej atmosfery nie spodziewałem się kompletnie. Podejście personelu do pacjenta z najwyższą starannością i uwagą. Potrafią wysłuchać i zrozumieć a jeśli trzeba nawet asertywnie wyperswadować. Posiłki bardzo smaczne, zawsze z dokładkami dla wiecznie głodnych. Warunki bardzo bardzo dobre. Nie brakuje niczego. Aneksy kuchenne, telewizja, Netflix, sala do tenisa stołowego, siłownia, piękna okolica, cisza spokój dla chcących zgłębiać rożnego rodzaju literaturę...Dla mnie to był azyl w naszym okrutnym świecie. Wspaniali koledzy i koleżanki pacjenci.... A teraz zajęcia terapeutyczne. Były bardzo dobrze przygotowane. Jak dla mnie trafiały w sedno. Leczenie słowem, wiedzą, praktyką, zrozumieniem, ćwiczeniami, zadaniami domowymi...wymaganiami od kuracjuszy...wszystko to trafiało do mnie. Dużo notowałem. Zadawałem pytania na które zawsze dostawałem konstruktywną odpowiedź...Wszystko to razem spowodowało, iż terapia wg. mnie trafiła do mnie w 100 procentach. Zwłaszcza terapeutę Pana Krzysztofa nie zapomnę długo...słuchałem jego wystąpień jak zaczarowany...tak trafiały do mnie jego zdania, iż nawet po pół roku od zakończenia terapii pamiętam jego wskazówki. Mądrze trafiał w sedno. W zasadzie jego "wzory" pomagają mi trać w trzeźwości do dnia dzisiejszego (Panie Krzysztofie..dziękuje...). Jak to wykorzystam? To zależy ode mnie. Lecz zostałem wyposażony w masę "narzędzi" w głowie by radzić sobie z uzależnieniem w życiu codziennym.
Obecnie minęło pół roku od zakończenia terapii. Przez te pół roku odbudowałem formę sportowa w kolarstwie. Odnoszę duże sukcesy w tej dziedzinie kończąc ten sezon z wynikiem przejechanych 7000km. Mam bystre myślenie, nie mam depresji, nie biorę wcale leków na sen ani na uspokojenie, nie biorę leków na nadciśnienie. Ludzie mnie nie poznają, taka nastąpiła zmiana myślenia i podejścia do życia. Zawodowo rozwijam się bardzo szybko, poznałem przez te pół roku kilkadziesiąt nowych znajomych związanych z kolarstwem. Na co dzień nie mam nawet czasu na nudę, o co bała się bardzo Pani psycholog Ola w Symptomie (pani Olu, nie nudzę się ani chwili, ledwo 5 godzin snu znajdę by ogarnąć wszystkie zajęcia, treningi, pracę). Zapisałem się na kurs tańca, chodzę od 3 miesięcy....To wszystko dzięki temu ośrodkowi. Wiem, że 250 dni abstynencji to mało...w zasadzie zawsze będzie mało...nawet 10 lat będzie mało...ale sam widzę, że w te 250 dni wstałem, otrzepałem się, zaszedłem bardzo daleko, sięgam coraz wyżej i wyżej. Dzięki temu ośrodkowi jestem tak jak inni, funkcjonujący w społeczeństwie ludzie. Mało tego, jestem silniejszy, ponieważ mam doświadczenie, narzędzia jak nie wypaść znowu z zakrętu, czysty i bogatszy umysł, więcej przyjaciół i wiarę, że może być lepiej. Jeszcze raz dziękuje za pomoc.